Nowy program kredytu z dopłatami jeszcze nie wszedł w życie, ale deweloperzy już zacierają ręce. Dlaczego? Bo „Mieszkanie dla młodych” faworyzuje rynek pierwotny.
Dobiegająca kresu Rodzina na swoim spełniła swoje zadanie. Program, który początkowo nie cieszył się popularnością, wraz z nagłaśnianiem jego zasad, rósł w siłę. Jak podają dane zgromadzone przez Bank Gospodarstwa Krajowego od startu programu w 2007 roku do kwietnia 2011 roku z programu skorzystało przeszło 100 tys. rodzin.
Program zmieniał się w okresie swojego trwania. Zmieniały się limity cen za m2 powierzchni mieszkaniowej – do tego stopnia, że na koniec roku 2012 w największych miastach Polski praktycznie niemożliwe było zakupienie w ramach programu mieszkania na rynku wtórnym. Do programu dołączały lub rezygnowały z niego kolejne banki. Zmieniały się również zasady – początkowo program przeznaczony był tylko dla rodzin. W późniejszym etapie włączono do niego również osoby samotne do 35 roku życia, co zdecydowanie jeszcze poprawiło wyniki „Rodziny na swoim”.
W przeciwieństwie do kończącego się programu, w którym dopłaty można było dostać i do mieszkania i do domu, „Mieszkanie dla młodych” obejmuje tylko rynek pierwotny. Jest to duża wada. Mieszkania z rynku wtórnego wciąż cieszą się dużym wzięciem, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, i są tańsze od tych z rynku pierwotnego. I nie chodzi tu tylko o cenę za metr kwadratowy. Do mieszkania z rynku pierwotnego musimy doliczyć koszty związane z wykończenie i umeblowaniem mieszkania.
Na rynku wtórnym często wystarczy je tylko po swojemu odświeżyć. Zdarzają się również i mieszkania przeznaczone do kapitalnego remontu, ale powinno to być wówczas wliczone w cenę sprzedawanego mieszkania. Zdarza się również i tak, że dotychczasowe urządzenie i aranżacja mieszkania w dużej mierze pokrywają się z gustem kupującego. A wówczas – nic tylko się wprowadzać!